...we wtorek zajecia "metody upowszechniania kultury plastycznej" odbyly sie w muzeum slaska opolskiego...bylo niezle, ale zamiast trwac 45 min trwaly 2h...potem jakies zakupki...ale ja nie o tym..znow jakies dygresje...
...na wykladzie w muzeum, ktory w zasadzie wykladem nie byl, bo byl bardzo luzny...obserwowalam Sylwie...(to taka dziolszka, ktora puszcza baki na historii sztuki i dlubie w nosie, obgryza skorki u paznokci i same paznokcie - zreszta wszyscy Sylwie obserwuja, lacznie z profesorem...bo ona to niezly material psychologiczno - socjologiczny), w kazdym razie Sylwia to dziwna postac...zastanawiam sie, czy w ogole mam czelnosc sie z niej nabijac (choc sie nie da nie nabijac - moja siostra sister to wie), bo Sylwia chyba ma niezle klopoty w rodzinie i osobowosciowe...ona ma tyle min na sekunde i tyle grymasow...takich dosc niepokojacych (z tego co wyczytalam w madrych ksiazkach psych.)...ja sie tylko zastanawiam, czy jej rodzina jest normalna...czy jej np. tato nie molestuje..w kazdym razie, nic smiesznego...kiedys widzialam siniaki u niej na szyi...to cos niedobrego, koncze temat...