...probuje sie jakos uspokoic i nie martwic sie tym, ze wszystko sie jebie...a wiec dla naswietlenia sytuacji...
...zasnelam dopiero po 1.00, ale to juz wiadomo...
...spalam tylko 5h, czyli jestem niewyspana...to tez wiadomo...
...mam okres...tez niewesolo...
...dowiedzialam sie o 7.50, ze sama jade do pracy i jak przez ostatni tydzien pracowac tez bede sama, zapierdalajac ze wszystkim...(a mozna bylo wczoraj sie zdecydowac i dzis moglabym tylko byc pozytywnie rozczarowana)(myslalam, ze troche wyhamuje, jak bedziemy w dwojke)
...uderzylam sie glowa w szafke, kiedy wymienialam kotu piasek...
...spadl mi na ziemie przenosny odkurzacz tracajac miske pelna wody, ktora oczywiscie kompletnie sie wylala...nadmieniam, ze byla juz 7.55
...spoznilam sie do pracy...choc to nie nowina...
...zapomnialam portfela, wiec bede siedziec w pracy glodna, bo nawet serka nie mam za co kupic...dodam jeszcze, ze do pracy przyjechalam samochodem, a prawo jazdy mam w portfelu...
...poza tym nastawialam sie dzis na mega dobry dzien (swiezo umyte wlosy, kapiel z rana, balsam na calym ciele, nowe spodnie, nowa piekna bielizna i swietne nastawienia wobec dnia i wszystkiego innego) wiec to wszystko tym bardziej mnie zalamalo...
...poza tym liczylam na to, ze skoro Maciek wrocil, to wrocil, a nie nie wrocil...
...katalog, ktory musi byc skonczony na 30 pazdziernika nie posuwa sie dalej, bo sama nie bede tego robic...bo ciezko...
...oczywiscie z powodu porannych nerwow brzuch tez nie pracuje jak powinien...
...a na domiar zlego szykuje mi sie kompletnie zrypany weekend...
...jakos nie umiem znalezc pozytywow...
...reasumujac..."musisz byc wyrozumiala"...slabo...
p.s. jedyne co moglam zrobic, zeby pomoc samej sobie, to koniecznie musialam znmienic bielizne...tej dzisiaj nie chce miec na sobie...malymi kroczkami, a moze bedzie lepiej...