...Dzien kompletnie mieszany pod wzgledem doznan...same skrajne...rano wyjechalismy z M. do Warszawy ku przygodzie na spotkanie z Elzbieta Dzikowska...to co zobaczylismy w jej kultowym domu zaparlo nam dech w piersiach...nie mylilam sie ostatnio mowiac, ze jest ikona mojej mlodosci...przezycie niesamowite...
...na obiad jedlismy ba! muflona i dzika, pieczone jablka i kasze gryczana, a do tego sos zurawinowy...pycha...
...z tego wszystkiego nie pomyslelismy nawet zeby wyciagnac aparat i cyknac sobie fotke chocby z nia sama, juz nie mowiac o otoczeniu i jej dwoch fajnych psiakach :)...przezycie zostawie sobie na zawsze w swojej glowie...obym tylko nigdy nie padla ofiara amnezji lub pomrocznosci jasnej :) bo sie wkurze...mam kilka niekwestionowanych atrakcyjnych wspomnien, ktorych nie chcialabym stracic...
...po wizycie u Pani Elzbiety udalismy sie na "shopping teoretyczny" (bo nic nie kupilismy) do Zlotych Tarasow...a o 18.45 bylismy juz w Zamku Ujazdowskim na wystawie Yoko Ono...nie powiem, ze wystawa byla nieudana, wrecz przeciwnie...lecz lubie sztuke nieco innego rodzaju...ale nazwisko sie liczy :)
...jak to powiedzial znajomy artysta..."sztuka w obecnych czasach nie zasadza sie na wartosciach, o jakie kiedys chodzilo...teraz wystarczy tylko jeszcze bardziej zszokowac"...i to jest ponoc sztuka (SZTUKA!)...
...droga powrotna przebiegala spokojnie...niestety po powrocie do domu czekal na mnie "zepsuty" pies...moja siostra i jej najmadrzejszy facet (na prawde jest przemadry - a madrosc czerpie z You Tube i South Parku :/) uznal ostatnio, ze moj pies za malo biega...zaznacze - rasa labrador, raczej plywak, bo to najbezpieczniejsza forma ruchu (moja suczka ma traume, po stracie gruntu pod nogami, ale licze, ze sie jeszcze kiedys przekona do wody), jesli juz mowa o bieganiu, to raczej szybkie chodzenie, truchtanie, skradanie sie, wachanie...to jest jej natura, a nie szalenczy ped, jak chart czy jak koń...no i madrala siostra wziela z tata psa i poszli ja "wybiegac"...PO BETONIE...zamiast spuscic ja ze smyczy dopiero na trawie to puscili ja na betonie...debile (pomijam juz fakt, ze to bylo kolo szkoly - za chwile mogl sie ktos przypieprzyc, a strazy miejskiej tam nie brakuje)...psina zrobila kilka kolek w szalenczym tempie (nikt jej nie probowal nawet uspokoic), zaskowyczala i siadla na chodniku :(...nie wiem co tak na prawde sie stalo...ale lezy nieruchomo od wczoraj pod kocem, co sie przekreci to piszczy, ciezko sie jej zalatwia, ciezko stoi nieruchomo przy misce...i co najlepsze, nawet nie zabrali jej od razu do weta, tylko czekali, az ja dopiero ja rano zawioze...na szczescie to chyba nie dysplastyczna sprawa tylko przeciazenie miesni i sciegien, po prostu chyba zakwasy :(...ale serce mi sie kroi jak patrze kiedy cierpi...dostala zastrzyk przeciwbolowy i przeciwzapalny, przy okazji tablete na robaki (o ile w ogole ma), wycisneli jej gruczoly okoloodbytnicze, zwazyli psa...dieta przyniosla rezultaty, bo wazy juz o jakies 4kg mniej...zrzucilam jej sadelko w ciagu 2 tygodni :) to dla dobra jej nog :)
...rezultat po wczorajszym? nieprzespana noc, ranek nerwy u weta, potem praca, biuro rachunkowe, zeby wyprowadzic sprawy firmowe na prosta...(nie powinno byc to problemem, bo dopiero od maja mam dzialalnosc)...
...teraz naszla mnie mysl, ze tak na prawde w zadnej innej pracy nie bede miala takich okazji na poznawanie interesujacych ludzi jak w obecnej...zwiazanej ze sztuka, kultura i edukacja :)...
...o mojej siostrze i jej facecie, ktorzy na moje nieszczescie, ze mna mieszkaja opowiem jeszcze nie raz...nie raz osoby obce sa mi bardziej bliskie niz moja siostra...eh...a mama rodzac ja mowila, ze po to ona jest i ja jestem, zebysmy zawsze byly dwie...