Komentarze: 2
...doszlam do wniosku, ze mam problem z kupowaniem bulek...i denerwuje sie np. w piekarni, gdzie Pani na haslo "tylko prosze mi wybrac ladna" bierze pierwsza lepsza z brzego :-(...no i co? rano o 8 bede sie z nia klocic i pokazywac z daleka palcem, ktora chce?...wiec najlepszym wyjsciem jest samoobsluga, choc to rowniez nie idealne rozwiazanie, bo bulki czasem ogladam kilka dobrych chwil...ale dosc o zboczeniach...
...jutro z samego rana wyruszam do kraju kwitnacych tulipanow i legalnej marihuany...tak tak, witajcie niderlandy...to sluzbowy tygodniowy wyjazd...plus jest taki, ze jade tam jako pracownik oraz artysta wystawiajacy swoje prace, a zrobilam ich pare ostatnio...musze sie teraz zabrac za konczenie oprawiania, bo musze naklejki celne przykleic i odstawic prace do transportu...
...tak czy tak...ze wzgledu na wyjazd musze zostawic psa pod opieka kolegi i jego zony...(z jednym i drugim pracuje)...dzis po nia przyjechali po pracy...iiii...matko, serce mi sie kroilo...a ona ochoczo wskoczyla do auta i pojechala...teraz podobno spi, bo wyszalala sie z golden retrieverka...biegaly po polach i lakach, po ogrodzie...eh...a ja topie tu smutki w rubinie i zastanawiam sie, jak wygladalo moje zycie, kiedy nie mialam psa...on wypelnia cala mnie...jest jedna z istot, ktore nadaja sens mojemu zyciu...moze to truistyczne, banalne, idiotyczne, ale tak wlasnie sie czuje...smutno mi bez niej...ale pociesza mnie fakt, ze moje powroty sa okupione jej ogromna radoscia...ave...do zobaczenia za tydzien...