Komentarze: 0
...slucham wlasnie string quartet tribute to pearl jam...jestem chyba melancholijnie nastrojona...
...czekam na macka i tak sobie mysle, ze ostatnio mam okazje spogladac na zegarek o 11:11 (maria taylor) oraz o 22:22, czasami dwa razy dziennie, pare dni z rzedu...mowia, ze to szczescie...ze wypowiada sie zyczenie i powinno sie spelnic...jest jedno ale...zyczenie moze sie spelniac, ale troche inaczej niz sobie wyobrazilismy...bo mowiac, ze chcielibysmy byc szczesliwi, to co mamy na mysli...ktos, kto je spelnia nie wie i daje to, co w jego odczuciu jest szczesciem... a my? dalej nienasyceni...dochodze do wniosku (takze na podstawie dzisiejszych dyskusji z maciejka), ze marzenia sa piekne i bez nich swiat bylby sredni...albo daleko od ok, ze nic nie wprawia w dobry nastroj jak myslenie co by sie zrobilo, gdyby sie wygralo w LOTTO...ale do sedna...dochodze do wniosku, ze nielatwo jest precyzowac marzenia, zyczenia...to ciezki kawal chleba...ja staram sie prosic, zyczyc sobie wtedy, kiedy chce, ale z precyzja mam tez problemy...czasem mysle, ze w "chce byc szczesliwa" zawiera sie wszystko...ale nic bardziej mylnego...szczescie to stan ducha...stan serca, ale dla kazdego inny...szczescie to tez troche wiecej papierkow w portfelu...no i jak to doprecyzowac...poza tym zyczenia powinny byc spontaniczne a nie wygladac jak lista zakupow i lista plac...
...dzis kiedy wychodzilam ze sklepu dwoje ludzi, jak sie potem okazalo - po zionieciu z paszczy - alkoholikow...mowilo do siebie w te slowa..."ej...ale za jajka musisz mi oddac...nie mozesz mnie tak wykorzystywac"...wesole...wiadomo...