Komentarze: 0
...dzis wychodzilam od Aski, podeszlam do samochodu, zaladowalam duperele i nagle widze, ze jakis gosc idzie w moja strone z butelka w reku...mysle se...zaraz mi przypieprzy i taki bedzie final tygodnia z Aska...a on do mnie lamana polszczyzna..."gdże jes dżeszęć?"...slychac bylo, ze anglojezyczny, ale mysle se co tam...skoro juz nie palnal mnie ta butelka...to ja bede mowic w swoim jezyku, niech on sie produkuje...bo niby dlaczego zawsze US, UK, AUS i inne "water" maja byc gora i to wszyscy ucza sie angielskiego...poniekad dumna bylam z tego typka, ze mial odwage "poszelescic" troche...