Archiwum 21 grudnia 2006


gru 21 2006 Bez tytułu
Komentarze: 5

...sama...znam swoje bledy...wiem, ze jestem trudna...chce, zeby bylo dobrze...ale czasem nieoczekiwanie moje zaangazowanie i checi opadaja...zaskakuje to nawet mnie...jak czasem obejetne mi jest to wszystko...placze, bo sie denerwuje...chce najbardziej liczyc sie z osoba mi bliska...i naiwnie wierze, ze bedzie tak odwrotnie...a nie jest, nie bylo i nie bedzie...za duzo chce...niestety...ZA DUZO...nie rozumiem tylko jednego...skoro nie da sie dac tyle ile chce i nie da sie i nie chce sie odpuscic, to po co to wszystko?...wiem, ze kazda taka sytuacja poglebia to, co i tak juz nie jest OK...ja popadam ze skrajnosci w skrajnosc...OK!!! taka jestem...ale ktos, kto jest stabilny nie powinien tak szybko sie zniechecac...a jesli sie juz zniecheca...to dlaczego nie odpusci...dlaczego nie powie pas...bo co? bo nie sa to fundamentalne problemy??? moze i nie, ale za to oslabiaja fundamentalne uczucia, a to juz jest cos...zreszta jakie uczucia...o czym ja mowie...jedyne uczucia jakie sa to obawa przed rozpetaniem kolejnej dyskusji...obawa przed byciem oskarzonym o kolejna dyskusje...byciem oskarzana o wszystko co negatywne...i wzrok, ktory nie wyraza nic....moze kiedys sie dowiem po co to wszystko...docieranie, rozne potrzeby...zmeczenie...tylko czym...lub kim...

leoanne : :