gru 11 2003

kawaler do wziecia


Komentarze: 2

...to co dzis przeczytalam a propos tegoz programu-cyrku zwalilo mnie z nog...za pozwoleniem wlasciciela  lub z jego brakiem wklejam najlepszy tekst dotyczacy zakonczenia programu...

leoanne : :
18 grudnia 2003, 23:49
CUDNE!! Nie widziałam, z jakbym tam była!! Rewelacja.
11 grudnia 2003, 12:31
:)))

Dodaj komentarz

 



KAWALERZYSTA WYBRAŁ KLACZ
Autor: Gość: vincent vega IP: *.smlw.pl / *.smlw.pl
Data: 10.12.2003 23:10


Nie będę się pierdzielił... Powiem od razu, no po prostu muszę to z siebie
wyrzucić, bo to się - do curfy nędzy - może dla mnie tragicznie skończyć...
Więc walę prosto z mostu i załatwiam temat jednym cięciem skalpela.
Oglądałem - nie no ja cię pierdolę, nie wierzę - ostatni odcinek "Kawalera
do wzięcia". Już tydzień temu - wstydząc się sam przed sobą - skumałem, że
trzeba zobaczyć finał tej szopy, choćby dla samej szydery i zabawy na forum.
No i zrobiłem to, mając nieustannie na podglądzie Arsenal - Lokomotiv
na "dwójce" ( bo tak nisko jeszcze nie upadłem, żeby stracić cały meczyk
przez narcystycznego ekshibicjonistę i dwójkę walczących o niego - jak pod
Stalingradem - durnych dupeczek). Tym razem było ciekawie... Do Plastikowego
Paniczyka przyjechali jego starzy i wujek, najwyraźniej w celu "obcięcia"
obydwu kwok - białej i czarnej - kandydujących do wskoczenia na stałe, na
Barteza grzędę. Stary Wymuskanego Gogusia zrobił na mnie w pyteczkę
wrażenie, bo wyglądał na lekko zdezorientowanego gajowego, który generalnie
zlewa całą tę nadętą atmosferę i chwilę wcześniej upalił się na wesoło
w toalecie. Gościu już na wstępie, z dużym luzem pierdolnął do kamery swoje
credo życiowe, że jemu to "każda się podoba, byle młoda była". Wujas
kawalera też się nieźle prezentował... Wyglądał mi na kierownika
podszczecińskiej masarni, który ma dwie życiowe pasje - sportowe spożywanie
bimbru oraz dmuchanko. Była też Mamma Kawalera i dla niej wyrazy szacunku,
bo to przecież kobieta i Matka. Tymczasem każda z kwok startujących
w zawodach została dowieziona przed oblicze rodziny w celu odwalenia szopki.
Biała kwoka leciała jak zwykle na swojej starej, wypróbowanej metodzie
i uprawiała tzw. żebractwo nachalne, które - o czym przypominam
niezorientowanym - kodeks wykroczeń piętnuje karą. Żebraninę swą
o przychylność odwaliła szczególnie podczas solóweczki z Mammą Wymuskanego,
gdy odpłynęły obydwie na parę zdań w rejon pobliskich krzaków. Biała
kretynka żegnając się z Okovitego ekipą wylizała wszystkich na wszelki
wypadek, żeby nie mieli wątpliwości, że to ona właśnie najlepszą kwoką na
grzędzie jest. Potem czarną kwokę na podmiankę dowieźli. Widać było, że
Daddy Plastusia szoku głębokiego na jej widok doznał, bo kandydatka na
synową już na wjeździe oznajmiła, że od 15 lat tancerką jest i tatuażem oraz
cycem D-miseczkowym po oczach mu świeciła. Daddy Pięknisia siedział w
osłupieniu i z opadniętą klapą przez cały występ czarnej artystki. Natomiast
Wujas Okovitego jak czarną kurę wstępnie oblukał to niezwłocznie Cavalerra
na aut poprosił i dialog z nim odbył, ale nie pokazali co mu powiedział. Ja
głowę daję, że namawiał Barteza, żeby ten kategorycznie czarną kwokę do
kurnika wyhaczył, ze względu na jej walory typu powiedzmy oczy duże, których
czerń bezdenna i w ten deseń mu pewnie nawijał... Jak se już rodzina
Plastusia drób oglądnęła - zarówno biały jak i czarny - to już dzionek był
następny, w którym Cavalerr decyzję ostateczną miał podjąć i się po wsze
czasy w kanał wpakować, wybierając jedną z tych zajebiście atrakcyjnych
panienek. Cała szopa w ogrodzie rezydencji wyjebistej się odbywała. Na
trawie dywan, a na nim płatki róży... Kurwa, patrzę, a tu Bartez Occovity
wchodzi, a raczej słania się jak anemik, odjebany w beżowy gajerek. Kolo ma
podkrążone gogle, lekki kogucik mu z piór wystaje i daje do Krzyśka
Banaszyka tekst, że chujowo mu się spało, bo w nocy cały czas ostateczną
decyzję co do wyboru swojej kwoki podejmował. W tym samym czasie obydwie
kobity w gabinetach kosmetycznych szykowały się do ostatecznego spotkania
z Burtem Lancasterem. No i przywożą je wreszcie do posiadłości. Zanim
jeszcze do MMC (Mdlejącej Męskiej Cipy) je dopuścili to jeszcze Krzysiek
Banaszyk je przechwycił i wywiady z nimi wali - jak się czują i takie tam
pierdoły. A te durne lale mu mdleją, że się doczekać nie mogą, że jebną na
serce z emocji, że najważniejszy dzień w życiu i takie tam deklaracje
wiejskich przedszkolanek... A Mr. Dokładnie Wyprasowamy stoi jak ciota na
tym sześciohektarowynm trawniku i słania się z tego niewyspania i z tej
odpowiedzialności całej... Patrzę dokładnie... Najpierw przywożą Okovitemu
czarna kwokę... I od razu zajarzyłem, że się koleś przestraszył kurki
seksapilem maksymalnie nafaszerowanej i że ją odstrzeli. No ale najpierw ta
do niego po tym dywanie różanym poopierdala w tiulach fioletowych, cała taka
uroczysta i pełna nadziei. A Cavalerro do niej w trzecim zdaniu daje taką
nawijkę: " bardzo cię lubię, bedziesz długo w moim sercu, ale ty taka piękna
jesteś i bałbym się potem, co będziesz robiła, jak cię w domu akurat nie
będzie". O żesz kurwa nagła mać ! Nawet śmiechem nie byłem w stanie rzygnąć,
tylko japę jak karp świąteczny w szoku otworzyłem. Czarna kwoka już
zakminiła, że Cavalerr jest sprzedał siekierę i tylko jeszcze spazmy
nadciągające mężnie zwalczyła i odpłynęła w pizdu kontemplować swoje życie
przegrane. Ale show must go on i już biała kwokę pokazują jak do Cavalerra
osrana z emocji kuśtyka. A ten leszczu do niej, że było lasek wiele i że
czarna kwoka lekko go jarała, ale on ją wybiera i finito. I pierścionek
zaręczynowy jej sprzedał ( nawiasem mówiać chujowy - moim zdaniem
oczywiście). No to biała kwoka w ryk, ale zaraz się opanowała i zębiska
wyszczerzyła i tacy zakochani w uścisku pozostali, a kamerka na wysięgniku
hydraulicznym z góry ich pokazała i "odjechała", tak jak w 674
odcinku "Marii Luizy". I tyle wytrzymałem... Wstałem i do kuchni poszedłem
się czegoś zimnego napić...

P. S. Dodam tylko, że gdyby laseczka starająca się np. o moją skromną osobę
przyszła mi na zaręczyny z czymś takim na głowie, co w decydującej chwili
miała na głowie biała kura, to nie wiem czy bym czasem komuś stojącemu
w zasięgu ręki po ryju nie dał... Pozdrawiam ciepło. Załamany Vince.
 
troche czytania bylo, ale bylo warto...gratuluje p.Venice za ten wpis :))